Nasz profil na Facebook.com - polub nas

A jednak!

Maciej Pertyński

Przepraszam za ten okrzyk, ale trochę ponad rok temu byłem przekonany, że to niemożliwe – a jednak Audi dało radę. Przebiło Volkswagena Passata o… Ale to może sami ocenicie, o ile.

 

W październiku 2014 r. Volkswagen wykonał bratobójcze uderzenie w Audi, wypuszczając na rynek nowego Passata. Bratobójcze, bo nowy model klasy średniej spod znaku „ludowego pojazdu” okazał się o wiele lepszy nie tylko od poprzednika, ale także – i to duuużo lepszy – od średniej limuzyny Audi, modelu A4. Okazało się, że inżynierowie i designerzy z Wolfsburga naprawdę umieją robić samochody, że doskonałość Golfa nr 7 nie była po prostu czymś, co zwykliśmy określać krótkim „No, udało się im”. Passat jest bowiem jeżdżącą perfekcją. Wróciwszy z pierwszych jazd tym samochodem na Sardynii, zadzwoniłem do Leszka Kempińskiego w Audi Polska i powiedziałem, że mają duży problem. Leszek – uosobienie najwyższej kultury – nie pogonił mnie, tylko cicho sapnął: „Wiem, co masz na myśli. I trochę się boję…”

Minął rok. Rok pełen wyczekiwania, bo przecież klasa średnia jest punktem we wszechświecie marketingu samochodowego, gdzie zbiegają się prestiż i sprzedaż masowa, a więc per saldo – jednym z najważniejszych. Zaczął się salon samochodowy we Frankfurcie – i zaraz po przedarciu się przez kontrole bezpieczeństwa i identyfikacji pognałem do własnego, jak co roku zbudowanego od nowa specjalnie na tę imprezę, pawilonu Audi.

Przeżyłem szok. A właściwie nie szok, a SZOK. Nigdzie nie było widać nowego A4. A przecież oficjalnie zapowiedziano jego premierę. A tu – nie ma. Nie i już. I co pan mi teraz zrobi?

Zrezygnowany zacząłem obchodzić wystawę Audi, znalazłem prototypy różnych Gazików Marsjańskich i rakiety służące do przemieszczania się na kołach z domu do pracy, ale jakoś mnie nie cieszyły. Wreszcie spotkałem wzmiankowanego powyżej Leszka i już się chciałem wypłakać na jego… No, nie ramieniu, bo do jego ramienia brakuje mi tak z pół metra w górę, ale choć w połę marynarki. A Leszek z promiennym uśmiechem szczęścia rzucił: „ I jak ci się podoba A4?”

Powiedzieć, że zbaraniałem, to mało. Widząc, że „nie ogarniam”, Leszek podprowadził mnie do A4, które widziałem już tego poranka kilkakrotnie i kilkakrotnie totalnie zlekceważyłem – bo co mnie obchodzi model produkowany już od 2007 r.?

Doprowadzony siłą i zmuszony tym samym do zerknięcia dokładniej, zbaraniałem jeszcze bardziej – bo rzeczywiście, to BYŁO nowe Audi A4!

 

nowe_Audi_A4_1

 

Podobnie jak było w przypadku Volkswagena Passata, Audi postanowiło wykonać operację „undercover” – znaczy tajną. Nadwozie nowego modelu, nowej generacji, nowej konstelacji tak ściśle nawiązuje do poprzednika, że odróżnienie modelu B8 i B9 bez starannego przyglądania się jest niemożliwe. A i to wymaga postawienia ich obok siebie.

Jasne, różnice są i to poważne, ale nie ma skoku stylistycznego, te same elementy nieco inaczej narysowano, inaczej podkreślono, inaczej poprowadzono. Ale to już wszystko. I podobnie jak było z Passatem, twórcy nowego A4 powiedzieli wprost, że to samochód dla ich klientów, a nie dla komentatorów. A ich klienci życzą sobie, żeby samochód się nie zmieniał bardziej, niż to konieczne. Akceptują wszystko, nowinki techniczne, wprowadzanie kosmicznych technologii, zagrożenie przejmowaniem przez auto części funkcji wykonywanych zwykle przez kierowcę, chętnie witają przeobrażenia przestrzenne w kabinie – „byle wszystko było, jak było”.

A rzecz jest dość prosta: nie chodzi o konserwatyzm (o, nie! nie wśród klientów Audi, gdzie co chwilę pojawiają się nowinki wymagające kompletnego przestrojenia sposobu myślenia, o ile nie mózgu!). Chodzi o to, że ci ludzie przyzwyczaili się do pewnej atmosfery, pewnego sposobu traktowania, podejmowania. Audi od wielu lat jest absolutną czołówką wśród producentów szlachetnych aut przede wszystkim dlatego, że nie pozwala sobie na błędy (nie mówimy teraz o Q3, OK?). Tu zawsze się doskonale siedzi – i fotele, i pozycja za kierownicą mają optymalną regulację i zapewniają po prostu komfort, nawet jeśli mówimy o czymś, co ma V10 6.2 i 600 KM. Kokpit zawsze jest wykonany z materiałów z najwyższej półki – nie ma mowy o tworzywach, które byłyby niemiłe w dotyku czy wydzielały niemiłą woń (głównie taniości…). No i jest zmontowany i spasowany tak, jakby go wykuto w jednym kawałku z granitu – lub odlano jako całość w jednej formie ze stali. Ostatni raz udało mi się wymusić skrzypnięcie w kokpicie Audi – pamiętam dokładnie! – w przedprodukcyjnym A6 z roku 2003, kiedy wbiłem kolano w konsolę środkową i założyłem po prostu dźwignię. Podobnie jest z materiałami – i nie oszukujcie się, nie tylko ja to sprawdzam, a właśnie każdy, nawet tylko potencjalny nabywca Audi: tapicerowanie, obicie, lakierowanie i wytłumienie są obecne także tam, gdzie naprawdę bardzo trudno zajrzeć. I gdzie właściwie nikt poza nami nie zagląda… To dlatego jeśli spytacie jakąkolwiek walizkę, gdzie chciałaby być transportowana, od razu powie, że w bagażniku Audi. Tak, wygłupiam się – ale tylko trochę. Słowo.

I to właśnie są wartości, jakich klient Audi oczekuje. Dlatego właściwie zrobiłem z siebie idiotę jako tzw. fachowiec od samochodów, nie rozpoznając od pierwszego rzutu okiem nowego modelu A4. Bo bezsprzecznie JEST całkowicie nowy.

Przede wszystkim, jest lżejszy od poprzednika, co w takiej marce bardzo wiele znaczy – w końcu Audi to prekursor szerokiego stosowania aluminium i innych lekkich materiałów do budowy samochodu. I to dużo lżejszy, nawet do 150 kg. Ale nie da się tego w żaden sposób dostrzec, póki nie wyjedziemy na krętą drogę, bo drzwi zamykają się z dostojnym „ploff”, a po ich zatrzaśnięciu czujemy się w kabinie cudownie odizolowani od otaczającego nas plebejskiego świata. Nie tylko akustycznie, choć to zdecydowanie pierwsze odczucie. Natychmiast bowiem otacza nas dokładnie to wszystko, co opisywałem powyżej jako oczekiwany przez klientów marki standard. Jakość, klasa, dbałość, staranność…

 

nowe_Audi_A4_2

 

W kabinie pojawiło się najwięcej spośród technologicznych nowości – w każdym razie z tych dostrzegalnych gołym okiem. Pierwszą, przynajmniej w moich oczach niekoniecznie na lepsze, jest zmiana w zestawie zegarów. W testowym aucie był to tzw. wirtualny kokpit. A więc kompletna deska rozdzielcza, która w Audi zawsze była dla mnie czymś non-plus-ultra, z cudownymi, wycyzelowanymi zegarami i wskaźnikami, w całości poszła na półkę. Zamiast niej mamy po prostu ogromny, poziomy wyświetlacz. Można jego zawartość zmieniać, konfigurować, komponować niemal – i to, co się pojawia, jest naprawdę i niezwykle estetyczne, i fenomenalnie czytelne. Ale dla mnie (i – po szybkiej ankiecie przeprowadzonej osobiści – wiem, że nie tylko dla mnie) to jest coś, co w języku polskim cudownie nazywa się „przedobrzeniem”. Bo jednak piękny, analogowy zegar ma w sobie to małe coś, co odróżnia np. piękną kobietę od bogini. Dla mnie ideałem jest połączenie zegarów z wyświetlaczem, jak to było dotąd. Na szczęście jest to możliwe – ale trzeba uważać przy zamawianiu!

Na drugim końcu skali w dziedzinie entuzjazmu w ocenie jest nowy system MMI (czyli man-machine interface), a więc system multimedialno-kontrolny. Audi zawsze było pod tym względem trochę w tyle za BMW, którego system iDrive osiągnął ostatnio poziom zbliżony do ideału, a także za Volkswagenem i Skodą z ich niesamowitym „Discover Pro” o funkcjonalności i geniuszu najlepszych tabletów. Już w nowych Audi Q7 i R8 system MMI stał się znakomity – ale ten w A4 to po prostu mistrzostwo świata! Intuicyjność absolutna, logika menu fenomenalna, ergonomia bajeczna, wyświetlacz wyśmienity. Wiem, że niektórym nieco przeszkadza ten ostatni, bo ustawiono go na szczycie kokpitu bez możliwości chowania, ale uwierzcie mi – ci ludzie przesadzają. Bo ekran oraz jego oprawa są boskie.

Znakomite są także fotele – również te z tyłu – nie ma też już mowy o typowej dla poprzednika ciasnocie kabiny. Pewnie, Skoda Superb umie więcej, ale nowe A4 nie ustępuje już Passatowi pod względem przestronności. Przynajmniej nie jest to jakoś mocno wyczuwalne.

 

nowe_Audi_A4_3

 

Do testu dostałem najmocniejszego obecnie diesla – 190-konną jednostkę dwulitrową. To żadna nowość, i nawet doskonałe wyciszenie kabiny w niczym nie zmieni jego klekotliwo-burczącego charakteru akustycznego. Osiągi są imponujące, szczególnie w połączeniu ze skrzynią biegów S tronic, a więc z 7-stopniową, dwusprzęgłową przekładnią automatyczną o niezrównanej sprawności i płynności działania. Samochód miał tylko przedni napęd. Wrażenia z jazdy nie były więc z pewnością rewolucyjne: taką samą techniką można pojeździć w wielu innych samochodach Grupy Volkswagena. Zawsze jest po prostu świetnie, szybko, efektownie i efektywnie. Bardzo dobre jest prowadzenie, choć jednak wolałbym mieć tu układ kierowniczy o sportowym przełożeniu, a więc szybciej reagującym na każdy obrót kierownicy. Obiektywnie oczywiście ten, co jest, jest świetny. Ale przed A4 miałem do czynienia z RS3, które jest z zupełnie innej galaktyki pod względem dynamiki i zachowań na drodze. Co zresztą świetnie tłumaczy mój chłodny stosunek do świetnych przecież osiągów diesla w testowym A4…

Bardzo wysoko oceniam natomiast układ jezdny. Przewidywalny, komfortowy, precyzyjny – po prostu taki, jaki powinien być w cholernie wysokiej klasy limuzynie.

Razem: ten samochód jest tak doskonale dopasowany do tego, czego oczekuje klient Audi, że bardziej się nie da. I jest to kolejne Audi, które chciałbym mieć.

To już się uzbierał całkiem poważny garaż na A…

 

Tekst ukazał się w Moto Tabu – aplikacji na urządzenia mobilne

Maciej Pertyński

Maciej Pertyński

Artykułów: 8 | Moja strona WWW

Jedyny polski juror konkursu World Car of the Year. Rocznik 1962, z wykształcenia językoznawca, kulturo- i religioznawca (absolwent Arabistyki i Islamistyki Uniwersytetu Warszawskiego), z zamiłowania maniak motoryzacji. Poliglota, dziennikarz, tłumacz literatury, wielbiciel i znawca historii cywilizacji i techniki. Współpracownik polskich pism motoryzacyjnych oraz zagranicznych: „Mercedes Enthusiast”, „Auto Bild” i „Auto Zeitung”. Autor książki „Leksykon motoryzacyjny Auto Świata”.

Komentarze:

Inne artykuły w tym dziale: